ATLETYCZNY ASCETA UJMUJĄCY SWOIM BRZMIENIEM.
przygotował: Arkadiusz Baranowski
Partner artykułu:
Bladelius nie należy do tych marek, które muszą przebijać się do świadomości audiofila czy melomana. Nie jest też marką, która nagle pojawia się w świecie audio i chciałaby znaleźć dla siebie odrobinę miejsca na rynku, czarując produktami dającymi "więcej" niż konkurencja. Szwedzka marka jest już znana od lat i nie ma co ukrywać, jest też ceniona przez wielu klientów za swoje produkty. Na swoim koncie ma wiele udanych produktów, a także szerzej jest znana za sprawą samego Mike Bladeliusa, który swego czasu był inżynierem firmy Threshold (firma założona przez Nelsona Passa) czy współpracował z inną znaną skandynawską marką - Primare. Znany jest również z opracowania przetworników DA Ultra Analog stosowanych przez Marka Levinsona
Brage (bo o tym wzmacniaczu w dalszej części testów będzie mowa) jest wzmacniaczem tranzystorowym pracującym w czystej klasie A. To, co rzuca się już w pierwszej chwili w oczy to nie tylko design ale i swoisty ascetyzm. Na przeciw ogromnej ilości produktów posiadających wszystkie możliwe przyłącza analogowe i cyfrowe, Brage zdaje się wyglądać jak ich ubogi krewny, który (jakby) nie pasował do otaczającego go świata. Połączenia w postaci cyfrowych gniazd, sieć LAN, Bluetooth, Wi-Fi? Żadnych takich Szanowni Państwo! Brage to czysta w swej formie analogowa integra, która ma za zadanie czarować muzyką, nie ilością i różnorodnością przyłączy. To wszystko w postaci świata cyfrowego audio można uzyskać zestawiając Bladelius'a z już posiadanymi: streamerem czy DAC'iem. Wzmacniacz w klasie A ma być wzmacniaczem i nic więcej. Proste i czytelne.
Nie bez powodu wspomniałem powyżej o konkurentach na rynku, bo cena jaką przyjdzie nam zapłacić za wzmacniacz Bladeliusa nie jest mała w kontekście tego, co oferują inni "gracze", wydaje się wręcz "mało atrakcyjna". Konkurencja jak wiemy oferuje w tej cenie (cytując klasyka) "plusy dodatnie" w postaci integracji wzmacniaczy z naszą siecią (odtwarzanie plików) czy wbudowanymi dobrej klasy przetwornikami cyfrowo analogowym. W szwedzkim Brage zapomnijcie o takich udogodnieniach, nie to Was ma przyciągnąć i spowodować, że bez oglądania się na "więcej" wybierzecie produkt sygnowany nazwiskiem człowieka - legendy świata audio.
Sama budowa wzmacniacza nie predysponuje go największych i można uznać, że wielkość klasycznego "klocka" w całkiem miłej dla oka formie i budowie umożliwi nam wstawienie go na praktycznie każdą półkę czy stolik audiofila. 10 centymetrów wysokości uzyskują przeciętnej wielkości streamery, więc jak na wzmacniacz klasy A o mocy 2x45 jest to całkiem zgrabna konstrukcja.
Od frontu znajdziemy minimalizm nie mniejszy, niż w samej konstrukcji całego wzmacniacza. Pokrętło głośności o kształcie kuli przeciętej na pół i przymocowanej wprost do centralnej części frontu może się podobać. Po prawej stronie mamy czytelny wyświetlacz informujący nas o wybranym aktualnie wejściu sygnału oraz poziomie głośności. Lewa część frontu została zarezerwowana dla czterech niewielkich przycisków (w tym przycisk POWER). Srebrna, satynowa obudowa nie krzyczy, nie razi i nie upomina się o nazbyt duże zainteresowanie słuchacza. Za to od samego początku widać, że całość jest solidnie wykonana w absolutnie każdym elemencie. Są więc te wszystkie elementy skandynawskiej prostoty, które odnajdziemy we wszystkich urządzeniach Mike’a.
Tył wzmacniacza nie szokuje różnorodnością gniazd: 1 zbalansowane, 4 "zwykłe" analogowe. W temacie wyjść: jest pętla magnetofonu oraz wyjście przedwzmacniacza. Przyjmując więc za rzecz oczywistą w całej ten konstrukcji, że chodzi od początku do końca o świat analogowy, każdemu z nas ilość wejść powinna wystarczyć w zupełności. Każdy w przypadku tego typu konstrukcji i tak dostawi wybrany przez siebie przetwornik, czym uzupełni sobie cały system o potrzebne np.: wejścia cyfrowe.
"Świat brzmienia klasy A w przypadku tranzystorowego wzmacniacza nijak się ma do klasy A brzmienia lampowych wzmacniaczy", to często słyszane zdanie na ostatnim AVS i nie da się go podważyć. Ale też nie każdy ma zamiar wchodzić w świat lamp, jednocześnie stawiając na rozwiązania stricte cyfrowe. Klasa A w przypadku modelu Brage od pierwszych chwil jest słyszalna, tutaj nie ma niedomówień i w samym brzmieniu bez trudu znajdziemy oczekiwane "ciepło" brzmienia, ale także świetną szybkość prezentacji muzyki tam, gdzie tego wymaga sam repertuar.
Bladelius Brage ze swoją mocą 45W na kanał bez trudu napędzi nawet większe konstrukcje głośników podłogowych, ale w tym brzmieniu pomimo masy w dole pasma jest zwiewność i lekkość samej góry. Znajdziemy w brzmieniu samego odtwarzacza brzmienie gładkie, pozbawione nadmiernej nerwowości czy chęci dominowania i kontrolowania każdego elementu prezentowanej muzyki. Mamy fantastycznie oddaną scenę, nie bez znaczenia jest też zdolność tego wzmacniacza w temacie prezentacji poszczególnych instrumentów. Brzmienie środka i góry ma odpowiednią "masę", gdzie ilość powietrza w nagraniu działa w sposób przyciągający naszą uwagę na muzyce. Niskie nie wychodzą przed szereg, wzmacniacz nie stara się nadrabiać swojego niewielkiego gabarytu tym zakresem. Bas brzmi spójnie z całością, ma sporą różnorodność, tam gdzie trzeba zaznaczyć swoja obecność - robi to bez żadnej trudności. Ale niskie tony nie stanowią głównego przekazu i w niektórych gatunkach jak Rock nie zawsze oddawany jest odpowiedni "ciężar" nagrania.
Kapitalny za to jest środek pasma, brzmi niesamowicie czysto - ale nie sterylnie. Kobiecy wokal w nagraniach Anny Marii Jopek brzmi fenomenalnie! Miałem też przyjemność przez chwilę posłuchać Woong San "I'm Alright" (2018). Była to swoista "uczta dla uszu" i przyznam, że na znacznie droższym wzmacniaczu konkurencji nie brzmiało to tak dobrze, jak na testowanym wzmacniaczu Brage.
W mniejszym stopniu wzmacniacz zaangażował za to w muzykę rockową. Zabrakło tego pazura, tej potrzeby chwilowej siły przekazu. Było wszystko poprawne, była barwa i instrumenty... ale nie było ciężkości, nie czuć było tej może nie brutalności, ale masy szarpanych strun gitar i samego ciężaru perkusji. Za to rekompensata ujmijmy to słowem "pewnych braków" w muzyce rock'owej, przyszła wraz z odsłuchem albumu "The Good Life" (Till Bronner, 2016).
Bladelius w tej konstrukcji nie łączy na siłę świata cyfrowego i analogowego, nie idzie na żadne kompromisy. Ma być analogowo do bólu, w zamian za to dając maksymalną przyjemność słuchania WYBRANEJ muzyki. Dodajmy do tego, że słuchania niewymuszonego, pozbawionego natarczywości i co za tym idzie, gwarantującego nam długie odsłuchy muzyki. Brage o czym powyżej napisałem, w swym brzmieniu gra lekko, nie ma przesadnej w tym wszystkim przykładania uwagi na niskie tony. Jest to ważne, bo warto zestawiać ten wzmacniacz z kolumnami grającymi ciepło - unikać "jasnych" w brzmieniu kolumn głośnikowych, których góra potrafi wychodzić w przód i dominować nad resztą.
Wzmacniacz Bladelius Brage sprawdzi się fenomenalnie wszędzie tam, gdzie poszukujemy wzmacniacza na długie odsłuchy, gdzie liczy się treść nad ilość, zawartość nad masę. Brage pomimo skandynawskiego rodowodu nie jest ani przez moment chłodny w przekazie, średnica stanowi jego bardzo mocną stronę, góra jest czytelna i zaznaczona lecz nie dominuje. Całość świetnie współgra z dołem, który potrafi zaskoczyć różnorodnością, szybkością lecz nie swoją masą. Tutaj w dużym stopniu warto postawić na dobrze dobrane do tego wzmacniacza kolumny głośnikowe.
Wzmacniacz ma swoje bardzo mocne strony i jeśli tylko kochacie się np.: w żeńskich wokalach, gdzie reszta muzyki stanowi niekoniecznie tło, ale ma budować wciągający przekaz - koniecznie posłuchajcie tej konstrukcji! Bladelius oddaje w Wasze ręce konstrukcję ascetyczną, ale rewelacyjnie brzmiącą w wybranych gatunkach i potrafiącą przy tym przyciągać na długie odsłuchy.
Do testów sprzęt dostarczyła firma Audiotrendt z Krakowa
https://audiotrendt.com.pl
https://audiotrendt.com.pl/wzmacniacze-stereo/9451-bladelius-brage.html
Brage Bladelius
Specyfikacja techniczna:
- Moc 2 × 45 W 8 Ohm
- Zniekształcenia <0,05% 20-20 KHz
- Szerokość pasma DC-150 KHz
- Impedancja wejściowa 20 kiloomów
- Transformator toroidalny 1100VA
- Transformator toroidalny 1100VA
- Wejścia
1 balanced
4 unbalanced
- Wyjścia
1 pętla magnetofonowa
1 wyjście przedwzmacniacza
- Wymiary (szer. × gł. × wys.) 440×445×100 mm
- Waga 18 kg
Cena: 15 490 złotych (kwiecień 2020)
Nasze odsłuchy oparliśmy o następujący materiał muzyczny: